Ludzie mają wrodzone poczucie wyjątkowości złota – to naturalna postawa, która objawia się w najbardziej niestabilnych momentach historii. Gdy środek płatniczy zawodzi, gdy nie można za niego kupić tyle dóbr, co jeszcze chwilę temu, zawsze pojawia się instynkt skłaniający człowieka do gromadzenia czegoś szlachetnego. Złoto jest, było i będzie najlepszym wyjściem. Przyjrzyjmy się historii i zastanówmy nad tą zależnością.
Dewaluacja – co to takiego?
Dewaluacja jest przede wszystkim świadomym zabiegiem. Odpowiedzialna za to zjawisko jest zazwyczaj władza danego państwa, jego rząd lub bank centralny. Jest ona osłabieniem sztywnego kursu waluty bądź kruszcu wobec innych. Takie działanie ma na celu poprawienie bilansu płatniczego lub zwiększenie konkurencyjności cenowej wobec zewnętrznej gospodarki. Okazuje się jednak, że nie zawsze była ona dobrym wyjściem…
Powtarzający się schemat
Michael Maloney w jednym z rozdziałów swojej książki zatytułowanej „Jak inwestować w złoto i srebro” (więcej w zakładce ‘Książki’) przedstawia powtarzający się cykl przemiany polityki monetarnej danego państwa, która zazwyczaj kończyła się fiaskiem. Wygląda on tak:
- Państwo posługuje się „dobrym pieniądzem”, czyli złotem lub srebrem, albo pieniądzem, który ma 100% pokrycie w złocie i srebrze.
- Wraz z rozwojem gospodarczym państwo przyjmuje na siebie coraz więcej obciążeń finansowych (dużych inwestycji, wojen itp.)
- Przez te obciążenia wydatki gwałtownie wzrastają (np. utrzymanie armii podczas wojny)
- Aby sobie z nimi poradzić rząd zastępuje „dobre pieniądze” środkiem płatniczym, który można tworzyć w nieograniczonych ilościach, mając wciąż tyle samo złota i srebra, co wcześniej.
- Następuje wzrost podaży środka płatniczego, a co za tym idzie wzrost inflacji.
- Ludzie tracą zaufanie do środka płatniczego, który nie ma pokrycia w złocie i srebrze, bo nie mogą dostać za niego tyle dóbr co wcześniej.
- Następuje masowa ucieczka od środka płatniczego do metali szlachetnych i innych aktywów. Środek płatniczy upada, a znaczny majątek przechodzi w ręce tych, którzy byli bardziej przewidujący i gromadzili wcześniej złoto czy srebro.
Myślisz, że to nierealne? Teraz przedstawię Ci kilka wybranych przykładów z historii, które potwierdzają tę zależność:
Cywilizacje wszech czasów – Ateny i Rzym
Ateny były pierwszym na świecie państwem demokratycznym i posiadały pierwszy na świecie system wolnego rynku oraz system podatkowy. Przeżywały rozkwit także dzięki monetom wybijanym w złocie i srebrze. Niestety po zaangażowaniu się Aten w długą i wykańczającą wojnę, która generowała ogromne koszty, Ateńczycy wpadli na pomysł domieszania miedzi do złota i srebra, i wybijania większej ilości takich monet po to, by dalej móc prowadzić wojnę. W ciągu 2 lat ateńskie pieniądze przekształciły się w prawie bezwartościowy środek płatniczy, a ci, którzy posiadali jeszcze stare monety z czystego złota lub srebra zauważyli, że ich siła nabywcza znacząco wzrosła. Kilka lat później wielkie Ateny były już tylko prowincją Rzymu, ale kilku przezornych mogło się znacznie wzbogacić.
Bardzo podobna sytuacja miała miejsce w Rzymie. Różnica polegała na tym, że monetom trafiającym do budynku rządowego odpiłowywano krawędź jako podatek i z opiłków topiono nowe monety, ale z domieszką miedzi. Posiadacze takich „nieczystych” monet mogli tylko patrzeć, jak ich siła nabywcza spada z każdym dniem.
Republika Weimarska
Inflacja w Niemczech rosła już pod koniec I Wojny Światowej, jednak dopiero po niej osiągnęła status hiperinflacji. Poza tym, że rząd musiał płacić reparacje wojenne, koszty wciąż rosły. Nowy kanclerz Gustav Stresemann próbował je pokryć zwiększeniem druku pieniądza. Według New York Times’a z 9 lutego 1923 roku Niemcy posiadały 33 drukarnie, które każdego dnia drukowały około 45 milionów marek. Wartość pieniądza papierowego spadała coraz szybciej. 3 września 1923 roku kurs dolara amerykańskiego wynosił niecałe 10 milionów marek, pod koniec miesiąca było to 160 milionów, niewiele później dolar kosztował już miliardy i biliony marek. Chcąc kupić bochenek chleba, który przed wojną kosztował 0,5 marki, trzeba było zapłacić 200 miliardów marek!
Podsumowanie
W tych przykładach można znaleźć jeszcze jedną ciekawą zależność. Otóż ludzie biedni zazwyczaj nie odczuwali tego kryzysu i pozostawali biedni. Najwięcej traciła klasa średnia, choć zdarzały się pewne wyjątki. Ludzie którzy potrafili przystosować się do takiej sytuacji mogli stać się zamożni i to w kilka miesięcy. Nie ważne z jakiej klasy społecznej pochodzili. Wystarczyło, że pozostali przy prawdziwych pieniądzach, a nie przy środku płatniczym.
Działo się tak, ponieważ przy takich kryzysach finansowych majątek nie ulega niszczeniu, jest tylko przenoszony. A więc jeśli posiadał np. 25 uncji złota, obserwował jak jego zdolność nabywcza wzrasta i podczas weimarskiej hiperinflacji mógł za nie kupić całą dzielnicę nieruchomości w Berlinie.
Wniosek nasuwa się sam: bogatszymi stawali się ci, którzy nie ufali środkowi płatniczemu i potrafili się dobrze zabezpieczyć tzn. gromadzić złoto lub srebro.
W kolejnych artykułach postaramy się porównać wymienione wyżej przykłady z dzisiejszą polityką monetarną różnych państw.