Jeśli uważasz, że potrzebujesz dwudziestu par butów, a zakupy w galerii handlowej robisz co dwa tygodnie, oznacza to, że powinieneś przeczytać ten artykuł. A jeśli sądzisz, że wszystkie rzeczy, które kupujesz są Ci niezbędne do życia, może to oznaczać tylko jedno – konsumpcjonizm. I choć ta choroba naszych czasów dotyka każdego, nawet bardzo świadomych finansowo, to warto się nad nią zastanowić.
Nie zamierzam tutaj uprawiać moralizatorstwa, ponieważ każdy z nas wie najlepiej czego potrzebuje, ale… duża część wszystkich twoich pragnień nie jest podyktowana czystą potrzebą. Żyjemy w czasach, w których to marketing dyktuje nam warunki. Mówi, czego potrzebujemy żeby być szczęśliwymi i spełnionymi. Moja rada: zastanów się dobrze, czy naprawdę potrzebujesz co roku zmieniać telefon na nowszy model, a każdy dzień tygodnia równa się: inna marynarka, (nie mówiąc już o obiedzie na mieście, który nie zawsze jest zdrowszy i smaczniejszy).
Konsumpcjonizm
Wielu uważa, że konsumpcjonizm powstał w latach 60-tych XX wieku, ale to nie do końca prawda. Jest on tak stary jak nasza cywilizacja i bardzo często w historii ocierał się o filozofię. Już sam św. Franciszek z Asyżu mocno krytykował życie ponad stan i dążenie do posiadania. W dzisiejszych czasach ta krytyka jest jeszcze bardziej aktualna.
W ekonomii konsumpcjonizm jest przewlekłym obowiązkiem zakupu produktów lub usług z małą wydajnością i trwałością, przy czym nie zwraca się uwagi na pochodzenie towaru i wpływ na środowisko podczas produkcji. Konsumujemy, gdy kupujemy ponad to czego potrzebujemy, co wymagane jest do godnego życia.
Nie idź za trendem
Prawdopodobnie część produktów, które w ostatnim czasie kupiłeś nie są Ci niezbędne do życia. Np. przychodzi wiosna więc wybierasz się na zakupy odzieżowe, bo przecież jest już cieplej i nie będziesz ubierał się w zimowe płaszcze. Oczywiście masz rację, ale czy wcześniej z pierwszym śniegiem wyrzuciłeś wszystkie letnie ubrania?Chyba nie… W takim razie dlaczego kolejny raz wybierasz się na wiosenne zakupy?
Odpowiedź brzmi: TREND. Konsumpcję napędza się ogromnymi kwotami pieniędzy przeznaczonymi na reklamę, na tworzenie pragnienia „pójścia z trendem” oraz wytworzenia swego rodzaju systemu „samonagrody”. Skłania nas on do ciągłego wydawania pieniędzy, które wcześniej ciężko zarabiamy, bo posiadanie jest dla nas najwyższą nagrodą. Według nas, nowy samochód równa się z wyższym statusem, a modne ubrania zapewniają nam szacunek otoczenia. Otóż takie myślenie jest sztucznym wytworem ogromu reklam, które docierają do nas w każdej chwili, pobudzając zmysły pięknymi obrazam
Jak temu zapobiec?
Przede wszystkim ŚWIADOMOŚĆ.Większość bogatych ludzi zdobywała swój majątek ograniczając swoje wydatki i oszczędzając. My często nie wiemy nawet ile miesięcznie wydajemy na jedzenie (nie mówiąc już o utrzymaniu dziecka)! Świadomość kosztów życia jest dla nas bardzo niewygodną wiedzą, dlatego częściej wolimy po prostu nie wiedzieć ile wydajemy. To najczęstszy błąd prowadzący do braku stabilności między przychodami a wydatkami.
Polecam zatem, aby przede wszystkim wyrobić w sobie nawyk zapisywania wszystkich wydatków, nawet najmniejszych i tworzenia zestawień. Jest to pierwszy stopień do oszczędzania i zbudowania niezależności finansowej.